We śnie widziałam drzewo
Było soczyście zielone,
A pod nim siedziała Ona.
Uśmiechała się przyjaźnie
Bawiąc się złotymi kłosami,
Gestem zapraszała mnie do siebie.
Jej oczy pełne blasku
Jej twarz pełna miłości,
Tej matczynej, niezmiernej.
Nieśmiało stawiałam swe kroki
Ona uspokoiła mnie
Swym perlistym śmiechem
Gdy siadałam przy niej, czułam
Złote kłosy we włosach
I wieczysty spokój.
sobota, 25 grudnia 2010
Ona- matka
Autor: Unknown o 23:49
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz