CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

środa, 25 maja 2011

Nowa fryzurka

Byłam dziś u fryzjera obciąć włosy :) Zobaczcie:


Muszę jeszcze kupić pomarańczowy pigment i utleniacz. Hmm.... ale to jak będą pieniądze. 
Byłam dziś w outlet'cie i zachomikowałam u sprzedawczyni przepiękną sukienkę. Jutro idę z mamą aby ją nabyć, wtedy też pokażę wam zdjęcia :) 
Poza tym - jest dobrze. Męczy mnie brak czasu, ale myślę, że to będzie trwało tylko do 10 czerwca :) 

Co do tuszu Essence Smokey Eyes. Sprawdziłam go w ekstremalnych warunkach - wf, pot, deszcz. W trakcie deszczu delikatnie się osypał. Nie mam z nim problemów i jest, jak dla mnie idealny. Nie chcę innego :)

niedziela, 22 maja 2011

W podstronie Zdjęcia i filmy umieściłam kilka moich filmików :)


Utwory Michała Bajora poznałam gdy miałam pięć lat i teraz chętnie do nich wracam. Są dla mnie inspiracją, częścią poetyckiego uniesienia. Jednak to, co dziś usłyszałam jest jego kulminacją. Przeżyte przeze mnie bezdotykowe, emocjonalne i muzyczne orgazmy były dotychczas tylko drobną częścią dzisiejszych wrażeń.
Delikatne dreszcze pieszczące całe ciało od środka pogłębiały się z każdym uderzeniem palców o klawisze fortepianu, a że występowały one w odstępach – bawiły się mną. Mocna i wyrazista gitara niczym cudowny kochanek muskała mój kark, a perkusja wybijała rytm tym pieszczotom. Do tego skrzypce, które niby tak cichutkie a jakże ważne -  pozostawiały przyjemne ciepło wzdłuż kręgosłupa. A całej tej orkiestrze przewodził mistrz. Jego głos dźwięcznie dotykał każdej komórki powoli doprowadzając do momentu kulminacyjnego raptem stosując kadencję. Fraza prowadzona do końca dała uczucie niedosytu i jednocześnie spełnienia.
O tak, dziś mogę z całą pewnością przyznać, że Michał Bajor w utworze „Hello solitude” to kochanek idealny. Myślę, że nie będę mogła się z nim rozstać przez kilka dni.



-*- 

Już dziś zaczynam rozpatrywać głosy w ankiecie. Co racja to racja- zatraciłam gdzieś siebie w drodze prowadzenia tego bloga. Nie ma tu już moich rozterek miłosnych, notek o tym, że chcę przestać żyć itp. Może dlatego, ze wiele się zmieniło przez te miesiące. Zrozumiałam, że nie można uzależniać się od ludzi, bo przynosi to jedynie straty w nas samych. Zrozumiałam, że ucieczka nie jest rozwiązaniem. Dlatego też nie piszę tu już o swoich problemach- wszystkie rozwiązuję na bieżąco dając upust emocjom. Nie tłamszę ich w sobie- jak kiedyś. W ten sposób jest mi lżej i czuję się wolna. W końcu odnajduję prawdziwą siebie, która zaginęła gdzieś, a dziś natchniona wiatrem niczym piórko kołysze się z jednego podmuchu w drugi szukając najlepszej dla siebie drogi.  Myśli nie są już dla mnie tak istotne. Zamieniłam je na działanie i imaginowanie. Dlatego tez wróciłam do pisania – nie wiem na jak długo. Teraz jestem skłonna powiedzieć, że rozwinęłam się emocjonalnie, więc przyszła pora na mój rozwój artystyczny. Emocje można przecież przelewać w muzykę, wiersze i prozę, można wyrazić je ruchem lub uśmiechem i łzami. Tak też robię i nie zamierzam przestawać. A kosmetyki to moja odskocznia od starych nawyków. Miast czarnymi myślami zapycham głowę makijażami, produktami i ubraniami, garścią świeżych plotek i planami. To pomaga mi się odnaleźć i pozostawać indywidualną. Rozwija.





Chciałabym, żebyś mnie przytulił. Po prostu. I powiedział, ze mnie kochasz.

Nierealne.

sobota, 21 maja 2011

Essence- smokey eyes tusz

W końcu zrobiłam porządek w pokoju, szafie i kosmetykach. Czuję się lżejsza :) Do tego byłam dziś na premierze Piratów z Karaibów. Szału nie ma, oglądałam dla samego Johnnego Deppa (jako jego wielka fanka!), więc nie będę się wypowiadać. Cudowna była gra świateł i cieni i kolorystyka.
Będąc w centrum handlowym zaszłam do Douglasa i kupiłam tusz do rzęs, jako że zużyłam już wszystkie. Zakupiłam tusz do smokey eyes z Essence. Zakochałam się w jego szczoteczce od pierwszego wejrzenia!
No ale do rzeczy.

Przedstawiam wam tusz Essence Smokey Eyes


 Nie mam teraz aparatu, żeby zrobić zdjęcie swojego egzemplarzu, ale przedstawia się on identycznie jak na obrazku. 
Nie wiem, czy jest co pisać na temat tego tuszu. Nie wiem jeszcze jak sprawdza się przez kilka godzin na oczach. Jak na razie zrobiłam test próbny. Myślałam, ze nie będę potrafiła pomalować się tą szczoteczką, co jednak okazało się lękiem bezpodstawnym. Ten tusz jest dla mnie stworzony i nie mam ochoty wymieniać go na inny. Strzał w 10! Wydłuża, pogrubia, zawija (i nie potrzebuję już zalotki) oraz nadaje przepiękny, czarny kolor rzęsom. Do tego nie skleja i nie robi grudek. I ta cena... 10.90 za sztukę. Cud, nie tusz do rzęs :)
Oto kilka zdjęć, które udało mi się dziś zrobić pożyczonym aparatem. 


Poza tym, uczę się malować swoje oczy na różne sposoby. Dziś skorzystałam z filmiku Tylkokasi- na powiększenie oka. Powiem wam, że zakochałam się w tym makijażu i jak na razie mam zamiar malować się właśnie w ten sposób. Dzięki kochana! 
A to moja interpretacja :)


Oraz makijaż na mojej całej facjacie :)


Do zrobienia makijażu użyłam:

-Podkład Rimmel Match Perfection
-Puder transparentny - ColorTrend AVON
-Biała kredka do oczu WIBO
-2 cienie (piaskowy i brązowy) WIBO
-Biały cień z paletki Sleek ACID
-Brązowa kredka (dwustronna) AVON
-Czarny cień z paletki Sleek ACID
-Tusz do rzęs Essence Smokey Eyes
-Kulki brązujące i rozświetlające AVON

No i oczywista własnie kibicuję Pudzianowi!  

Edit: Łeeee :( Pudziaaan przegrał ;( Mój mistrz przegrał! ;( 

wtorek, 17 maja 2011

1. "Nowość w jej życiu"

Postanowiłam dedykować rozdział Oli :)
 Jest to opowiadanie o którym wcześniej pisałam. Nie jest w pełni autorskie. Rzecz się dzieje w Hogwarcie za czasów rodziców Harrego Pottera. Myślę, ze będzie się wam podobało :) Nie chcę pisać długich 'rozdziałów', bo wiem, że i tak nie starczy mi weny...

---------------------

1."Nowość w jej życiu" 

Noc. Dym z papierosa unosił się białym obłokiem na tle granatowego nieba i żółtych świateł. Cieniutki księżyc delikatnie uśmiechał się do postaci.
-I co się szczerzysz, hmm? – rzekł przykładając papierosa do ust. Zaciągnął się. –Myślisz, że życie jest takie proste? Chociaż w sumie… ty też jesteś sam na tym zasranym świecie.
Zaśmiał się jak pies gasząc papierosa na drzewie, o które był oparty. Księżyc dalej szeroko się uśmiechał szydząc ze swojego znajomego. Światła, które wypływały z zamku powoli gasły- kolacja się skończyła.
-Syriusz… ty znowu tutaj? Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego zawsze jak tylko przyjeżdżamy wychodzisz z uczty powitalnej. Możesz mi to wytłumaczyć?- ktoś złapał chłopaka za ramię. Dobrze znał te dłonie. Uśmiechnął się pod nosem, złapał dziewczynę za nadgarstek, przeciągnął przed siebie i oparł brodę na jej obojczyku.
-Spójrz- szepnął do jej ucha pozostawiając na skórze dziewczyny gęsią skórkę. Wskazał na zamek, od którego biła żółta poświata i cienie drzew, które okalały go z dwóch stron. Dziewczyna nie odezwała się. Uśmiechnęła się delikatnie wtulając w ramiona chłopaka. Czasami zastanawiała się, czy tak właśnie wyglądają przyjaciele? Z rozmyślań wytrącił ją głos dobiegający z kieszeni czarnowłosego:
-Syriusz do cholery!


-Moja Lily, moja Lily!- James Potter mruczał rozrzucając rzeczy po pokoju w poszukiwaniu ramki ze zdjęciem ukochanej. Poza tym w ręce wpadł mu plan przygotowany przez niego i Syriusza. Koncept powitalnego żartu, który niezwłocznie trzeba było zrealizować. Cóż, jak każdy szanujący się Huncwot, James zapomniał o pierwotnym celu. Wyciągnął z kieszeni dwukierunkowe lusterko i z euforią wypisaną na twarzy mruknął:
-Syriusz Black
Oczywiście, w lusterku nie pojawiła się twarz przyjaciela. Ciężko było skupić jego uwagę, gdy „relaksował” się gdzieś tam w lesie. James spojrzał na mapę Huncwotów. No tak, to że Diana była razem z nim Rogaty mógł się domyślić. Ona była sumieniem Syriusza i czasami okularnikowi zdawało się, że między jego przyjacielem i Di było coś więcej. Niestety, on pozostawał Casanovą, a ona prawdziwą gwiazdą wieczoru.
-Syriusz! Syriusz do cholery! – Pottera powoli irytował brak reakcji. Jak ten zawszony kundel mógł go tak po prostu olać?! No jak?!
-Hmm? – po chwili odezwało się lusterko. Odezwało. James prychnął.
-No weź i mnie nie dobijaj kundlu! Plan! Zapomniałeś?! Misja! Cale wakacje przygotowywaliśmy to, a ty jak zwykle się szlajasz i to w dodatku z Di!
Syriusz wyszczerzył się od ucha do ucha
-Łap Lunia, zaraz będę
-Ehh…. Faceci… Jedna swołocz!- mruknęła Diana uśmiechając się ironicznie, po czym puściła się biegiem w stronę zamku. Syriusz rzucił jakieś „pa”, wrzucił lusterko do kieszeni i pognał za przyjaciółką. James mógłby przysiąc, że gdyby jego przyjaciel miał ogon, to wesoło by nim merdał.
Rogaty usiadł na łóżku i przesunął dłonią po pościeli. Uderzył ręką w coś twardego. Wyciągnął przedmiot i jego oczom ukazało się zdjęcie Lily Evans. Zdjęcie, które znał na pamięć, i którego szukał od powrotu z kolacji. Spojrzał na twarz swojej muzy i przejechał po niej palcem. Dziewczyna ze zdjęcia uśmiechnęła się do niego promiennie.


Rudowłosa dziewczyna rozglądała się nerwowo po dormitorium. Była w nim sama, co zdarzało się rzadko. Siódmy rok zaczynał się dziwnie. Diana uspokoiła się nieco, co martwiło Lily. Poniekąd, bo czas w końcu zmądrzeć. Żeby tak w jej ślady poszedł Black i Potter. Potter… On też dziwnie się zachowywał. Nie odezwał się do rudej słowem przez całą podróż. Nawet na nią nie patrzył. Zrobiło jej się źle i poczuła się samotna. Pierwszy raz czuła, że nie ma nikogo. Nawet Pottera. A co z innymi współlokatorkami? Lily nie miała pojęcia. Szlajały się pewnie, albo siedziały w pokoju wspólnym. Dziewczyna postanowiła nie spędzać pierwszego wieczoru sama. Wyszła z pokoju zamykając cicho drzwi. Odwróciła się i uderzyła w uśmiechniętą od ucha do ucha Dianę. Jej czarne loki kaskadą opadały na ramiona, niektóre sterczały w dziwnym kierunku. Grzywka wyglądała jak po spotkaniu z tornado. Błękitne oczy iskrzyły się w blasku świec, a policzki zdobił rumieniec. Dołeczki w policzkach dziewczyny wesoło podkreślały szeroki uśmiech. Lil zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem po raz kolejny, ale niedane jej było skończyć, bo ta zaciągnęła ją do dormitorium, pchnęła na łóżko, pocałowała w usta i poczęła kręcić się dookoła własnej osi na środku pokoju. Rudowłosa patrzyła na tą scenę oniemiała. Po chwili zaśmiała się promieniście.
-Di! Di, głupku!

Czarny kot przyglądał się scenie ironicznym spojrzeniem. Podniósł jedną łapkę i od niechcenia zaczął ją lizać, łupiąc kątem oka na dziewczynę w czarnych włosach wirującą po środku pokoju. „Ehh… może i jest w niej coś magicznego… może faktycznie się nadaje?” Pomyślało zwierzę. W tym samym momencie jego źrenice rozszerzyły się, by szybko wrócić do poprzedniego stanu. O ile koty nie mają mimiki twarzy, to każdy obserwator mógłby przysiąc, że ten wręcz się śmiał.

Di upadła.
-O mamuniu, zaraz padnę! – Powiedziała pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu i czkawki.
-Jak znam życie, to ganiałaś się gdzieś po lesie z Łapą?- Zapytała Lily, chociaż Diana usłyszała w tym twierdzenie.
-Oh tak! Ale przy wejściu wpadłam na Johnnego! Tego, co mi tak przypomina wyjętego spod prawa przystojniaka! – Usiadła po turecku klaszcząc w dłonie
-I co? – Lil oparła brodę na dłoniach. Zapowiada się ciekawa historia.
-I nic. To co zwykle, umówiłam się. Zamierzam… hmmm… Zresztą nie wiem.
-Diana Harris nie wie, co zamierza? To chyba nowość w jej życiu!- Wyszczerzyła się Evans.
-Oj tam, oj tam! Nie wiem w co się ubrać…? – Czarnowłosa wstała i podeszła do kufra wyrzucając całą jego zawartość na łóżko, po czym za pomocą różdżki wszystkie ubrania umieściła w szafie układając je kolorystycznie i tematycznie- Lily, a co z Jamesem? Odezwał się do Ciebie już?
-Nie, całą kolację nie odezwał się ani słowem i powiem Ci, ze… podoba mi się to.
Diana zauważyła jak jej przyjaciółka opuszcza wzrok. Kot też to zauważył. Przestał lizać drugą łapkę, zeskoczył z parapetu i z bijącym od niego majestatem podszedł do czarnowłosej.
-Co jest Nelchael? Chciałbyś jeść?
Kot spojrzał na nią wzrokiem „głupia! Pogadaj z Jamesem!”, ale pani najwyraźniej go nie zrozumiała. Za pomocą różdżki umieściła karmę w misce. Obok postawiła wodę.
-Nelchael! Dlaczego nie jesz?! Przecież chciałeś!
-Dlaczego ty mu dałaś takie skomplikowane imię?- zapytala Lily. Zawsze pytała i nigdy nie mogła zrozumieć.
-Mówiłam Ci przecież. Gdy tylko go przygarnęłam przyśniło mi się, że tak go nazywam i tak też zrobiłam. Nie czepiaj się, tylko pomóż mi wybrać ubrania na jutro.
Lily westchnęła podnosząc się z łóżka. Chciała uniknąć trucia przyjaciółki. Poniedziałek zapowiadał się iście szalony.

-Reeemiii! Oł Reeeemiii! – James Potter śledził wzrokiem mapę Huncwotów szukając kropki z imieniem jego przyjaciela.
-Zamknij się idioto! – Black rzucił poduszkę w stronę wyjącego osobnika, by owy człek złapał go za ramię i pociągnął w stronę wyjścia, przy okazji zrzucając z łóżka- Debil – mruknął.
-Znalazłem go! Chodzi sobie przy tej komnacie na czwartym piętrze, wiesz, co dochodzą stamtąd dziwne odgłosy, czego jeszcze nie sprawdziliśmy- Potter spojrzał porozumiewawczo na przyjaciela
-Ha! W sobotę!- skwitował to Black wychodząc z pokoju.

Nelchael strzygł uszami. „Komnata”. „Jeszcze jej nie sprawdziliśmy”. „W sobotę”. Kot otworzył oczy, pomyślał i poderwał się do drzwi. Na szczęście do dormitorium wchodziła Anna, współlokatorka Diany i Lily. Szybko zbiegł po poręczy zgrabnie lądując na dywanie i wymknął się z wierzy Gryffindoru zaraz za Jamesem i Syriuszem. Komnata musiała pozostać nienaruszona, a w soboty TYM BARDZIEJ nie mogło tam nikogo być. Już Nelchael się o to postara.
 

Podkład RIMMEL Match Perfection - recenzja

Dziś szybko, nie rozpisując się. I sporo krytyki, którą lubię. :)

Podkład RIMMEL Match Perfection



  Opis producenta: 

Dzięki technologii SMART TONE dopasowuje się do naturalnego koloru i struktury skóry. Daje efekt naturalnego makijażu. Zawiera kompleks tlenowy, dzięki któremu skóra oddycha, jest nawilżona i odżywiona.








Podkład dobrze się rozprowadza, chociaż ja muszę wklepywać go (nie rozsmarowywać), ponieważ inaczej pozostawia dziwne smugi i twarz wygląda sztucznie. Raczej uwydatnia zmarszczki, szczególnie wokół oczu i ust. Postarza. Gdy go nałożę, cały czas go czuję. Daje uczucie chłodu, oddychania. Niby dopasowuje się do koloru skóry, ale i tak go widać. Szczerze? Nie przepadam za nim. Oczywiście, był to próbny zakup mamusi, a takie właśnie przedmioty lądują u mnie na wieczne korzystanie. Została mi już końcówka, więc używam. Ale wolałabym wyrzucić go do śmieci. Może do innej skóry będzie dobry. Ogólnie świecę się po nim strasznie, a moje i tak już suche policzki są jeszcze bardziej suche. Podkład uwydatnia włoski na twarzy i szybko schodzi. Nie pomaga nawet puder prasowany, który delikatnie poprawia kondycję podkładu. Jedyne co w nim lubię, to konsystencja. Nie dałabym za niego takiej ceny w jakiej jest na rynku. A i jeszcze jedno. Dobrze się sprawuje w połączeniu z innym podkładem (wymieszane na dłoni i nałożone na twarz).Poza tym pompka i nakrętka brudzą się straszliwie, podkład zostaje na ściankach i trzeba go otwierać żeby zużyć do końca (nawet jeśli stoi).

A co wy sądzicie?


Poza tym dziękuję za przemiłe komentarze. Nie spodziewałam się tego dziewczyny :) Zrobiłyście mi niespodziankę jakich mało! Chyba każda bloggerka cieszy się z otrzymanych komentarzy, a ja zazwyczaj cieszę się podwójnie! :)  
 

+ ROZDANIA

U Aktualnej 

W skład nagrody wchodzą produkty z Basic:
- Cień do powiek, Juicy Fruity, 01 lemon
- Cień do powiek, Juicy Fruity, 02 orange
- Błyszczyk, Juicy Fruity, stawberry
- Róż w płynie, Venedig, 01 rose
- Lakier do paznokci, Juicy Fruity, banana
- Lakier do paznokci, Juicy Fruity, kiwi


U Oliskovej 


Co można wygrać: 
-pędzelek do smokey eyes essence
-trzy cienie Inglot
-2 lakiery essence
-paletka Inglot

sobota, 14 maja 2011

Fantasy make up


Moje pierwsze z tej serii. Niedopracowane, ale zamierzam to zmienić ^^ Jak wam się podoba? 

Dziś krótko. Użyłam cieni z palety Sleek ACID oraz jakichś chińskich niebieskich cieni za 4 złote ;p Pierwsze dwa zdjęcia - widać na nich bazę z białej kredki utrwalonej białym cieniem dla wzmocnienia koloru. 

Reklama, make up, marzenia


Ostatnio byłam na zakupach z mamą i babcią. Zakupiłam Szampon do włosów z ziaji do włosów suchych. Niedługo zamieszczę jego recenzję.
A powyżej widzicie zdjęcie prostego makijażu. Ostatnio gustuję właśnie w bardziej naturalnych. Ten makijaż wykonuje się identycznie jak ten z notki "makijaż naturalny 2".
Rozpoczynamy od pomalowania całej powieki perłowym, jasnym cieniem (w dalszym ciągu używam AVONU). Następnie na końcu oka i w jego załamaniu nanosimy czarny cień, po czym rozcieramy oba do środka oka. Robimy czarną kreskę na linii rzęs, wyrównujemy ją jasnym cieniem i tuszujemy rzęsy. Prawda, że proste?

Ostatnio cierpię na brak uwagi i nie wiem czym jest to spowodowane, mimo że ją mam. Potrzebuję gdzieś ulokować uczucia i emocję, może najlepiej w kimś, ale mam wrażenie, że to nigdy nie nadejdzie. A później pojawiają się marzenia. Uwielbiam je. Pozwalają uwolnić się od wszystkiego na ziemi, stworzyć piękne rzeczy. No i pomagają przezwyciężyć strach. Marzy mi się.... miłość :)

Chcę zrobić dla was reklamę. Mój słodki Leniaczek załozył(a) bloga o filmach. Zapraszam wszystkich kinomaniaków! http://kinoetyka.blogspot.com/

A poza tym nie wiem w co się ubrać. Dziś idę do szkoły i muszę się ubrać na galowo... Z tym, że wczoraj obtarłam sobie pięty (tak, zapomniałam jak to jest chodzić w glanach bez plastrów), co tym bardziej przekreśla jakąkolwiek wizję stroju galowego. No i nie mogą być spodnie. Jestem zgubiona!
(Albo będę sterczeć godzinę przed szafą...)

wtorek, 10 maja 2011

Makijaż naturalny 2


Jak wykonać taki makijaż? 

To bardzo proste. Na twarz nakładamy fluid, utrwalamy to prasowanym pudrem. Proszę nie przesadzać z ilością ;p 
Na całą powiekę, ruchomą i nieruchomą, oraz okolicach oka i pod nim nakładamy perłowy, delikatnie różowy - ciepły - cień. Ja używam AVONU (pokazywałam go kilka notek wcześniej). 
Następnie w kąciku zewnętrznym oka, w załamaniu nakładamy ciemniejszy cień. Ja użyłam, uwaga uwaga, różu REVLON, ponieważ ma ładny ceglany kolor. Cień też rozsmarowujemy na kształt trójkąta. W załamaniu - do zewnątrz i tworząc kąt - do linii rzęs. 
Czarną kredką robimy kreskę na linii rzęs i rozsmarowujemy ją za pomocą jasnego cienia (tego, którego użyłyśmy na początku). 
Rzęsy tuszujemy. 
Na policzki nakładamy róż (delikatnie- tylko żeby podkreślić kształt twarzy), a na kości policzkowe cień, który używaliśmy do malowania powieki. Przeczesujemy brwi i makijaż skończony. 

Mam nadzieję, że rozumiecie moją paplaninę ;p 

poniedziałek, 9 maja 2011

Rozdania :)/ MAseczka PERFECTA

Biorę udział w kolejnych rozdaniach. Zapraszam również was! :)

1. Rozdanie u Anuli


2. Rozdanie u Dorotie


3. Rozdanie u Divii 


4.Rozdanie u April


Baaardzo mi się podobają! 

--------------------------------

Siedzę sobie właśnie z maseczką migdałowo-miodową PERFECTY i myślę, że nadszedł czas na jej recenzję :) 


Co mówi producent? 
Odżywcza maseczka do szybkiej poprawy kondycji szarej cery. Polecana do codziennej pielęgnacji skóry szczególnie zmęczonej bez ograniczeń wieku. Kremowa konsystencja maseczki zawiera ekstrakt z miodu z dzikich kwiatów bogaty w minerały i witaminy  C, B1, B2, który wygładza, poprawia mikrokrążenie i napięcie skóry oraz nadaje cerze ładny koloryt. Dodatkowo kompleks witamin A, E, F, B6 i B5 oraz zestaw 21 naturalnych aminokwasów energetyzuje i nawilża komórki skóry oraz przeciwdziała procesowi ich starzenia. Oleje z "dzikiego szafranu" i słodkich migdałów zmiękczają i uelastyczniają pozostawiając skórę aksamitnie gładką.
Co mówię ja?

1. Zapach
Cudo, uwielbiam go i jest to mój jak dotąd ulubiony zapach jakichkolwiek kosmetyków. Delikatny i jednocześnie słodki. Pachnie migdałami i miodem. Mam ochotę zjeść tą maseczkę...ale niestety :)
2. Konsystencja
Bardzo mi się podoba. Nie jest płynna, ani zbyt stała. Raczej w formie kremu, albo delikatnej masy do ciasta, bardzo puszystej. Już przy nakładaniu czuć jaki będzie efekt na twarzy.
4. Nakładanie
Jest bardzo proste (chociaż muszę się jeszcze nauczyć operować opakowaniem gdy jedną rękę mam w kremie). Maska idealnie rozsmarowuje się na twarzy.
5. Opakowanie
O nieeee.... chcę taką w słoiku! Albo w pudełku. Wiecie coś na ten temat? Wkurza mnie ta saszetka!
6. Efekt
Czuję się jakbym miała dziecięcą pupkę zamiast twarzy. Jestem człowiekiem, który ma atopową skórę. Wszędzie. Przeraźliwie sypie mi się ona z glowy i ciała. Podkład zbija mi się na policzkach i "zawija" wokół suchych punktów, a gdy używam tej maseczki efekt idealnie rozprowadzonego podkładu utrzymuje się przez 2 dni.

Polecam maseczkę w 100%! Dziewczyny - to jest cud! Jakby jeszcze była taka do ciała i do twarzy w słoiku.... byłabym w raju! 

niedziela, 8 maja 2011

Zakupy


Dziś byłam z mamą na zakupach i na drinku :) (tak, czeka mnie napisanie pracy na polski ;p) 
Oto co mi zakupiła :) 

 CCC (49.90 zł) 


CCC (69.90 zł)

Oraz moje cudeńko, w którym pójdę na ogólnopolski zlot fanów Depeche Mode (niestety, rozmiar za duża, bo na spółę z mamą, która ostatnio przytyła ;p)



Kocham ją! KOOOCHAM! Kupiona w New Yorkerze po przecenie ze 119 zł na 29.90 zł. Mrrr! Śmiem twierdzić, że na mnie czekała ;p
A przy okazji, zrobiłam sobie dziś całkiem całkiem makijaż, ale mi się nie chce szukać zdjęć ;p 
Trzymajcie się! 

sobota, 7 maja 2011

Makijaż naturalny



Makijaż naturalny :)
1. Podkład AVON Color Trend
2. Puder prasowany AVON Color Trend (transparentny) 
3.Cienie AVON (2 z poczwórnej palety - Cocoa dreams) 
4. Tusz do rzęs AVON - super extend
5. Rozświetlające perełki AVON
6. Róż do policzków - REVLON

Haha... dziś poza REVLONEM posiadałam na twarzy kosmetyki z AVONU. Jako iż mamy w rodzinie konsultantkę, to zawsze z jakiegoś katalogu coś zamawiamy. Albo kupujemy od niej po niższej cenie. 
Już niedługo recenzja kilku kosmetyków tej firmy, jestem w trakcie pisania. Aczkolwiek spójrzcie na kolory użytych przeze mnie cieni.
Cała paletka


Oraz cienie, których użyłam. 

Oh, dziś żałowałam, że nie mam pieniędzy. Obkupiłabym się na wiosnę, lato i do tego zakupiłabym sobie pędzle i kosmetyki, które mi się kończą.
Co więcej! Weszłam dziś do NewYorkera. Modne są teraz spódnice, w których chodziłam od 12 roku zycia (długie, z pasków materiału) do teraz. Aczkolwiek zaczynają mi się przejadać, szczególnie te czarne. Złośliwość natury, naprawdę. 
Schudłam! Schudłam! Schudłam! Nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę! :) W końcu jakoś wyglądam w rurkach... xD A przynajmniej większość na mnie pasuje. Szkoda, ze nie mam pieniędzy na uzupełnienie garderoby i muszę chodzić w tych za dużych i zniszczonych spodniach. Ehh... cięzkie jest życie nastolatki bez pieniędzy i z rodziny, w której nikt ich nie ma...

----------------------------------

Hawa zrobiła rozdanie :) Zapraszam! 
 do 21 maja
(oczywiście biorę udział!)

http://urodowy.blogspot.com/2011/04/moje-pierwsze-rozdanie-5-nagrod-z.html 

piątek, 6 maja 2011

Nurtujący mnie temat

Dziś rozmyślałam na pewien temat. Doszłam do wniosku, że nie powinno się robić z niego tematu tabu. O czym mówię? Samobójstwa, czarne myśli, ocenianie. Dobrze znane pojęcia, prawda? Kto z nas nie ma czarnych myśli "jakby to było, gdyby mnie nie było?" albo "zabiję się, wszystkim będzie lepiej", albo "mów, mów...i tak wiesz mniej ode mnie/jesteś brzydka/zrobiłabym to lepiej, jesteś nieudacznikiem". 
Nie chodzi o to, żeby prawić morały - co zrobić, żeby nie mieć czarnych myśli (zgłosić się do specjalisty, od tego są - wiem, sama leczę się na depresję i chodzę do terapeuty, nie piszę tego bezpodstawnie), czy też mówić "tak nie można" i wyciągać cały świat z dołka. Po co? Żeby zniszczyć siebie samego ciągłym słuchaniem o beznadziejności życia, ludzi, świata itd.? Dlaczego zgadzamy się na słuchanie, pogrążając siebie, a później następnych? Dlaczego nie można powiedzieć STOP?  

Stop. Stop. Stop. Nie chcę słuchać o śmierci. Tyle pięknego jest dookoła. Stop. Stop. Stop. Masz takie myśli? Jako przyjaciółka mogę Ci pomóc. Wiesz jak? Skieruję Cię do specjalisty. Nie chcesz tego? To po co zwracasz na siebie uwagę w taki sposób? Tam będziesz mogła/mógł tak pogadać. Ze mną mów o smutkach, radości, błahostkach, które w każdej chwili będą stawały się co raz ważniejsze. Komunikacja. Ostatnio z nią kiepsko, prawda? 

Nie, nie ironizuję. Nie chcę. Zwracam tylko uwagę na to, co robi większość z nas. Albo jesteśmy tymi, którzy myślą o samobójstwie itd. albo ratujemy tych, którzy tak myślą lub mówią. Zbawcy świata. Jakbyśmy nie mieli mnóstwo własnych problemów, z którymi RADZIMY sobie. Często nas przytłaczają. I co? To moze dobijmy się jeszcze czyimiś problemami. Nie ma sprawy, powodzenia na dłuższą metę. Wariatkowo prędzej, czy później murowane. 
A ocenianie? Oh tak, miło jest budować siebie poprzez niszczenie innych, prawda? Jakże miło nie zwraca się uwagi na to jakim się jest. To ludzkie? Tak, bardzo. Szkoda, że empatii w tym za grosz, a z siebie robi się alfę i omegę. I co? Łatwo jest nazwać kogoś, kto powie STOP zwykłym egoistą. Oj łatwo. Ale to nie jest egoizm. To jest szacunek do siebie. Bycie alfą i omegą, a później łamanie swoich własnych zasad jest co najmniej śmieszne. Potknięcia są ludzkie, ale skoro wytykamy je innym... to spotkamy się z tym samym. 

I co z tego, ze mam mniejszą wiedzę na dany temat? Życie jest po to żeby się uczyć. 
Co z tego, że nie stać mnie na markowe ubrania? Nie wszyscy mają takie szczęście.
Mówisz, że za dużo niebieskiego mam na sobie? Kto tak uważa? Bo ja nie.

Co wy sądzicie na temat samobójstw, oceniania? 

Błagam, tylko bez tego "jaka jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi", bo w to nie uwierzę. Jesteś za mało silna? Ty czy ludzie, którzy Ci to wmawiają? Wszyscy mamy słabości, jeżeli sobie nie radzisz - idź do terapeuty. 

Konkurs u Anety :)

U Anety Gałeckiej jest rozdanie :) Wszystkich zainteresowanych zapraszam, bo jest o co walczyć! Paletka SLEEK - do wyboru. Ah! Mówiłam już, jak cudowna jest ta firma? Nie? To mówię xD Warto o nie walczyć! No i Anetka dała nam taką szansę... :) 
Oto link do rozdania: 


Co można wygrać? 

 

wtorek, 3 maja 2011

Konkurs u kokosowej panny ^^


Kokosowa robi giveaway. Do wygrania jest paletka mojej ukochanej firmy Sleek. Mrr! Aż się miło na duszy robi! 
  


(klik w obrazek)  

poniedziałek, 2 maja 2011

Akcja - Muzyka Miesiąca

Rebelliouska (tak Cię nazwę kochana ^^) Wymyśliła ciekawą akcję żeby się bliżej poznać. Mnie ona bardzo przypadła do gustu ze względu mojego zakochania w muzyce. Poza śpiewem operowym, początkową grą na fortepianie, gram jeszcze na gitarze, a od września chcę jeszcze wziąć dodatkowy instrument - harfę. Możecie więc wywnioskować jak duże znaczenie w moim życiu ma muzyka. Kocham słuchać listy przebojów Radia Trzeciego i Eski Rock.
Mamy dziś 2 maja, więc to dobry moment na podsumowanie 5 piosenek, które przez kwiecień nie odstępowały mnie na krok. Z każdą wiąże się jakaś historia, chociaż nie zawsze. Popatrzcie...

Uwielbiam marzyć przy tym utworze. O czym? Głównie o tym, że chciałabym kiedyś tak cudownie prowadzić frazę. Poza tym, jestem romantyczką... :)
Kocham "Mistrza i Małgorzatę"! Kocham nad życie! Utwór pochodzi ze spektaklu i jestem nim zachwycona! Piękne połączenie gitar i skrzypiec robi ze mnie jeszcze większą Wiedźmę niż jestem. Poza tym czaruje swoim rytmem, przenosi w inny świat, z którego nie potrafię się wyrwać.
Przy tej piosence płakałam siedząc na parapecie i patrząc na księżyc w pełni. Niepoprawna romantyczka przeżyła nieszczęśliwe zakochanie. Dalej jej nie przeszło i dalej leczy złamane serducho tą piosenką (gdy szczerze nienawidzi tego chłopaka)
Pobudzająca piosenka. Czuję się natchniona pozytywną energią dzięki niej ^^
Szczególna piosenka, on mi ją własnie pokazał. Gdy chcę zanurzyć się w morzu marzeń włączam ją. Wypełniają mnie wtedy wszystkie pozytywne uczucia względem niego...


Hmm... podałabym jeszcze więcej piosenek (np. Gaby Kulki, Czesława Śpiewa albo Depeche Mode, czy Michała Bajora) jednak... nie siedziały one w mojej głowie aż tak mocno.
Trzymajcie się cieplutko! ;*

niedziela, 1 maja 2011

Konkurs na makijaż z teledysku/ Konkurs u Reni-ferka

Na blogu:
http://lady-flower123.blogspot.com
odbywa się konkurs na najlepszy makijaż z teledysku. Postanowiłam wziąć w nim udział :)
Oto co można wygrać:

NAGRODA I


NAGRODA II



A teraz moje inspiracje!

Teledysk:


Moja interpretacja:


Konkurs trwa do 7 maja więc można się zgłaszać! :)

Jak wam się podoba?

Ogólnie, pracowałam bez czerwonego cienia, a zdjęcia nie odzwierciedlają prawdziwego koloru, który mam na oczach. Cóż... szkoda.
Ps. Zawsze chciałam się upodobnić do Amy Lee. Kiedyś nawet przefarbowałam włosy na czarno, ale nie udało mi się ich zapuścić :D)

--------------


Reni-ferek postanowiła zamienić się w złotą rybkę :) Oh tak! Spełnia marzenia! Zgłaszajcie się ^^



------
Edit:
Wpadłam na pomysł, ze ja też zrobię rozdanie. Aczkolwiek, pod pewnym warunkiem :) Najpierw muszę widzieć jakąś aktywność tutaj ;p

Test 1: Max Factor PANSTICK

Mam do was pytanie drogie czytelniczki i czytelnicy :) Poszukuję ciepłej brzoskwiniowej pomadki w przystępnej cenie. Macie jakieś ulubione,które możecie mi polecić? Odpowiadajcie w komentarzach :)

Max Factor PANSTICK (nouveau beige 13)

(Moje opakowanie jest już trochę zdewastowane ;p)

Ogólnie podkład zakupiłam wraz z mamą dość dawno, jako iż ona jest fanką wszelakich matujących produktów. Jak to ona, zapomniała o praktycznie całym i dość drogim podkładzie, przez co wszedł w moje posiadanie.
Co pisze producent?

Podkład mocno kryjący. Ukryj to, co masz do ukrycia.
Maksymalne pokrycie minimalnym wysiłkiem. Panstik to szybko działający podkład, będący niezbędnym elementem podręcznego zestawu każdego wizażysty. Dlaczego? Jego bogata, kremowa konsystencja z łatwością łączy się ze skórą, tworząc idealną, lekko nawilżoną bazę dla codziennego podkładu. Dzięki poręcznemu aplikatorowi w sztyfcie jest on łatwy w użyciu, idealny do błyskawicznych poprawek w ciągu dnia. Świetnie kryje wszelkie wady i przebarwienia, a nawet wygładza widoczne linie i zmarszczki! Nigdy się z nim nie rozstawaj!

Po pierwsze. Do mojej skóry kompletnie się nie nadaje! Strasznie wysusza, a ja i tak mam suchą skórę. Tragedia. Chyba że przed użyciem nałożę na siebie maseczkę miodową z Perfecty i pozwolę jej wchłonąć. Wtedy dopiero mogę mówić, że podkład jest cudowny :)

Po drugie. Maksymalne pokrycie? Czy ja wiem? Jest w tym dobry. Idealnie nadaje się na scenę, nie widać że ma się na sobie podkład. Ale nie zakrywa wszystkich niedoskonałości. Widać np. rozszerzone pory. Cała reszta jest pokryta idealnie :)

Trzy. Nadaje skórze idealny mat. Skóra w ogóle się nie błyszczy. Z tego powodu używam go na jakieś przedstawienia, występy i premiery, gdy reflektory oświetlają moją twarz. Coś niesamowitego, efekt jest cudowny ;)

Cztery. Podkład wcale tak łatwo się nie nakłada. Palcem- trzeba rozsmarowywać, namachać się ręką, fluid się roztapia, powstaje papka i trzeba się nieźle namachać żeby go rozprowadzić. Punktowo jest jeszcze gorzej, bo albo później nie można go rozprowadzić, albo pozostawia plamy. Zachowuje się trochę jak korektor antybakteryjny. Tragedia.

Pięć. Nie, nie chce mi się poprawiać makijażu co dwie godziny, a ten podkład tego wymaga. Jeśli jest ciepło, to spływa, rozpuszcza się i raptem go nie ma. Wytrzymuje w świetle reflektorów ok. 1 godz, na słońcu 2-3 godz.

Sześć. Pomimo używania dużej ilości przy rozprowadzaniu początkowym podkład jest bardzo wydajny.

Siedem. Lekko nawilżona baza? A w życiu! Od razu mam uczucie suchej i ściągniętej skóry.

Osiem. Nie, nie mam zamiaru się z nim rozstawać mimo tych kilku wad. Dlaczego? Jest idealny i lekki na sesje i występy oraz jakieś ważne premiery. Twarz wygląda ładnie :)

Dziewięć. Dałyśmy z mamą za niego ponad 40 zł (46 zł chyba). Same oceńcie czy jest wart swojej ceny :) Ja mówię, że owszem.

Nierozsmarowany bez flesza:


Z fleszem:


Rozsmarowany bez flesza:


Z fleszem:



Pozdrawiam cieplutko :)